Bł. Franciszek Maria od Krzyża Jordan

Modlitwa przez wstawiennictwo
Bł. Franciszka Marii od Krzyża Jordana
Panie Jezu Chryste, Zbawicielu świata, przez wstawiennictwo Błogosławionego Franciszka Marii od Krzyża Jordana, któremu udzieliłeś daru głębokiej i żywej wiary, niezachwianej nadziei i heroicznej miłości Boga i bliźniego oraz wielkiej gorliwości o zbawienie dusz, prosimy Cię, obdarz nas głęboką wiarą i otwartym sercem, abyśmy nigdy nie spoczęli
w poznawaniu Ciebie i głoszeniu Ewangelii wszystkim narodom. Udziel nam również łaski, o którą Cię pokornie prosimy. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.
Imprimatur ks. abp Marek Jędraszewski, Kraków 29.04.2021 nr 1541/2021
Duchowość w pigułce o. Franciszka Jordana
* Ojciec Jordan – przede wszystkim człowiek
Jezuicki teolog Francois Varillon napisał, że zadaniem, jakie Bóg wyznacza człowiekowi, jest wypełnić rolę człowieka. Krótko mówiąc, w życiu trzeba być przede wszystkim człowiekiem. Tyle i aż tyle.
Mówi się, że ksiądz, który jest tylko człowiekiem, jest kimś mniejszym niż zwykły człowiek. Ale jeśli nie jest człowiekiem, przestaje mieć znaczenie jako ksiądz.
Nikt nie mógł zakwestionować że o. Jordan był księdzem w stu procentach.
Ale jako ksiądz o wielkiej głębi duchowej, z niewątpliwym zmysłem mistycznym pozostał człowiekiem.
Każde życiowe powołanie jest zbudowane na człowieczeństwie.
Gdyby zapytać o. Jordana: „Czym jest świętość”, z pewnością odpowiedziałby: „To bycie człowiekiem!”
* Ważność małych rzeczy
- Jordan potrafił patrzeć na to, co istotne, zostawiając za sobą to, co nas wewnętrznie krepuje i burzy pokuj serca. W Dzienniku pisał:
„Zrezygnuj z bezużytecznych rozmyślań o swoich błędach, ponieważ to zatrzymuje cię, zniechęca i mąci twoje myśli i serce!”
Dla o. Jordana nie ten jest świętszy, który popełnia najmniej błędów, lecz ten, kto ma więcej wielkoduszności i miłości i nie boi się w drodze zachwiać, a nawet upaść i nieco się pobrudzić, jednak pod warunkiem, że postępuje naprzód.
Ważne jest, by się w życiu (również i duchowym) nie zatrzymywać, bowiem „kto nie idzie naprzód, cofa się”.
- Jordan zachęca, aby zwracać większą uwagę na to, by wszystko, co czynimy, robić możliwie najlepiej, a nie zajmować się popełnionymi błędami. Nie należy więc ciągle lizać ran i zadręczać się nękającymi nas wyrzutami sumienia. Mamy robić coś pięknego i pozytywnego. Tylko w ten sposób nasze dawne błędy zostaną usunięte.
- Jordan podkreśla, że czym innym jest działanie jako szalony aktywizm, a czym innym gorliwość apostolska.
Nasze działanie, jeśli nie jest wspierane przez łaskę jest jałowym działaniem, czyniącym wiele hałasu na próżno. Gorliwość apostolska nie wyklucza spokoju, refleksji, narzucania pewnych ograniczeń.
Aby czynić postępy nie raz trzeba zwolnić kroku, przystanąć. Trzeba potrząsnąć sobą, zwalczyć bezczynność, ale także zrezygnować z pośpiechu i niecierpliwości.
Niestety, taka postawa obca jest współczesnym , ciągle zabieganym ludziom, nie zawsze wiadomo za czym…
* Inne rady i wskazania o. Jordana:
– „Nigdy nie udzielaj rady, zanim nie zapytałeś o to Boga na modlitwie”.
To znaczy nie powinniśmy narzucać swojego punktu widzenia, ale powinniśmy wnikać w plan Boga względem danej osoby i wspierać go.
W mówieniu nie powinniśmy się rozwodzić. Słowa wypływające z głębi duszy potrafią wypowiedzieć ważne rzeczy w bardzo zwięzłej formie. Brak umiarkowania w mówieniu jest zawsze znakiem powierzchowności.
– „Wyszukuj sobie ludzi, którzy obserwują ciebie i potem powiedzą ci szczerze, cokolwiek może być u ciebie niedoskonałe!”.
Krótko mówiąc, należy w życiu trzymać się daleko od pochlebców, a cenić sobie osoby, które mają wobec nas odwagę szczerości.
– „Popatrz na przykład kury: ledwie zniosła jajko, zaczyna gdakać i w ten sposób znowu je traci. – Tak dzieje się z tymi, którzy wykonali dobry uczynek i od razu chcą być zauważeni, a czasem też jeszcze coś mówią, co pachnie samochwalstwem”.
Inaczej mówiąc, uczynki przesadnie nagłaśniane wydzielają nieprzyjemny smród. A słowa samochwalcze są odpowiednikiem gdakania kury – czyli są dźwiękiem skrzeczącym…
* O. Jordan był surowy i bardzo wymagający w stosunku do siebie. Wymagając od siebie, unikał przesady. W 1905 r. pisał:
„Potrzebujesz więcej spokoju. Nigdy nie pracować za długo, bez odpoczynku w międzyczasie. Tak możesz więcej zdziałać dla świętej sprawy Bożej”.
„Przesada bardzo szkodzi”. We wszystkim! Pisze jeszcze: „Od czasu do czasu odpocznij. To konieczne”.
Trzeba zachowywać spokój ducha:
„Strzeż się zdenerwowania! Wszystko z największym spokojem!”
„Duch Boży kocha ciszę, pokój i porządek. Nie mieszka w zdenerwowaniu. Unikaj więc pośpiechu, niepokoju, pochopności i nadgorliwości, szczególnie w sprawach ważnych! (…) Spokojnie! Bóg tego chce”.
* O. Jordan zapisał w Dzienniku krótki epizod związany z życiem św. Róży:
„Św. Róża z Limy, kiedy była zupełnie wyczerpana i bez wsparcia, posłała swego św. Anioła Stróża do zaprzyjaźnionego domu po czekoladę”.
Możemy wysunąć wniosek, że jeśli nie chcemy w tego rodzaju sprawach zawracać głowy Aniołowi Stróżowi, a mamy taką możliwość, to gdy czujemy się wyczerpani – zarówno fizycznie, jak i duchowo – niekoniecznie musimy przekraczać progu kościoła. Najpierw wpadnijmy do kuchni, zróbmy sobie porządną filiżankę herbaty i otwórzmy pudełko z herbatnikami…
* Pragnienie nieskończoności
- Jordan pisząc w Dzienniku: „O, jak słaby i nędzny jest człowiek!” miał na myśli człowieka „cielesnego” z jego ograniczeniami, zamkniętego na Ducha. Człowieka, który zadowala się byciem człowiekiem, który nie odczuwa potrzeby rzeczywistości nadprzyrodzonej.
- Jordan intuicyjnie, rozumie nawiązując do proroka Jeremiasza, że cysterny, do których tak wielu zagląda, są popękane i zawierają zatrutą wodę albo w każdym razie wodę, która nie tylko nie potrafi zaspokoić jego pragnienia, lecz jeszcze je wzmacnia, czyni bardziej dokuczliwym.
- Jordana może zadowolić tylko „wszystko”. Częściowe i ulotne zaspokojenie jedynie rozdrażnia jego niepokój.
Jego pragnienie jest pragnieniem nieskończoności.
Duchowość o. Jordana charakteryzuje się walką. Nic nie przychodzi samo. Wszystko trzeba zdobywać za wysoką cenę. Wszystko kosztuje.
Ten, kto kocha „za bardzo”, kto kocha miłością szaloną, jest skazany na cierpienie. Nie można się zbliżyć bezkarnie do ognia. Zawsze się poparzymy.
Nie ma miłości bez cierpienia, nie ma woli bez wysiłku, nie ma walki bez ran.
* Pokora
Pokora była „wrodzoną” cnotą o. Jordana.
Jest zaprzeczeniem postawy z dzisiejszego show-biznesu: aby być, trzeba się pokazać!
Robił wszystko, aby pozostawać w cieniu. A gdy musiał się być w „pierwszym” szeregu, odczuwał głębokie zakłopotanie i zażenowanie.. Była to dla niego prawdziwa tortura.
- Jordanowi udawało się dawać światło bez potrzeby błyszczenia. Ciemność, ukrycie, milczenie, wycofanie się – to były jego zwyczajne sposoby chronienia siebie.
Był w doskonałej harmonii ze swoim patronem, Janem Chrzcicielem, który się umniejszył, aby Jezus mógł wzrastać.
Dlatego postanowił: „Nie pokazuj się, gdzie nie jest to konieczne, lecz raczej pozostań ukryty i nieznany!”
Nalegał: „Unikaj tego, co pretensjonalne!”
Kiedy ktoś troszczy się o to, by „być”, nawet w najmniejszym stopniu nie myśli się o „pokazaniu się”.
Za św. Augustynem mówi: „Lepszy pokorny grzesznik niż pyszny sprawiedliwy”.
* Krzyż
Krzyż był wpisany w życie i dzieło o. Jordana. Powtarzał często: „Dzieła Boże rosną tylko w cieniu krzyża”.
Twierdził: „Przepowiadanie przyniesie owoc zawsze wtedy, kiedy służycie prawdziwie ukrzyżowanemu człowiekowi, który widzi swoje szczęście w cierpieniu”.
O tym, jak dalece krzyż towarzyszył jego drodze, świadczą następujące zawołania, które zrodziły się z jego udręki w 1907 r.: „Panie, jak bardzo cierpię. Pomóż mi jednak!”; „O straszliwe cierpienia!”; „Moje cierpienia są wielkie!”.
A nie był to człowiek skłonny do ulegania łatwemu cierpiętnictwu lub użalaniu się nad sobą.
W męce Chrystusa są nie tylko cierpienia, ale także zniewagi i upokorzenia. O. Jordan nie tylko godnie znosił zniewagi, których doświadczał nie raz w nadmiarze, ale odpowiadał miłością znieważającym go. Oto prawdziwa ewangeliczna postawa stosowana przez o. Jordana.
Nie należy jednak sądzić, że o. Jordan z upodobaniem, a nawet chorobliwie oddawał się cierpiętnictwu, pokazując smutną i przygnębioną twarz. Wręcz przeciwnie. Nosił w sobie radość.
Pisał na przykład w swoim Dzienniku:
„Bądź zawsze radosny i stale chwal Boga, choćby spadło na ciebie, co On chce, owszem, ciesz się stale, gdy wola Boża spełnia się na tobie, czy to przez próby i doświadczenia, czy to przez nagrody! Pozostań stale spokojny, ponieważ jesteś pod opieką Najwyższego!”
„Używaj wszystkich sił, aby możliwie zawsze być wesołym, pogodnym i przyjaznym! To sprzyja dobru ciała i duszy”.
* Miłość
Miłość zajmuje podstawowe miejsce w duchowości o. Jordana, a nawet stanowi jej centrum.
Stawia on znak równości między miłością a świętością. Twierdzi:
„Tak jak tylko miłość czyni apostołami, tak też ona sama czyni świętymi”.
Jakby chciał powiedzieć, że materiałem, z jakiego są zrobieni święci, nie jest nic innego, jak właśnie miłość.
Jego miłość do bliźnich dotyczyła również rzeczy materialnych. Nakazywał sobie:
„Myśl też w szczególności o potrzebach cielesnych swoich bliźnich! Nie obawiaj się żadnych nieprzyjemności, gdy idzie o to, by pomóc człowiekowi albo spełniać wobec niego uczynki miłosierdzia! Miej się na baczności, żeby cię nigdy nie opanowały skąpstwo i chciwość”.
Jedną z postaw, które uderzają w miłość bliźniego jest obgadywanie.
„O błędach innych, czy to przyjaciół, czy obcych, nie chcę powiedzieć ani słowa; nie chcę nawet myśleć o tym, bardziej chcę myśleć o ich cnotach oraz zaletach i o własnych błędach”.
Jego miłość wyraża się w łagodności, serdeczności, uprzejmości. To miłość zbudowana przede wszystkim z małych rzeczy, a nie z jakichś nadzwyczajnych i wyjątkowych czynów.
Miłość – zdaniem o. Jordana – implikuje w pierwszym rzędzie szacunek dla wszystkich. Przestrzegał:
„Nie lekceważ nikogo, ponieważ wszyscy są odkupieni przez Chrystusa!”
„Nie gardź nigdy człowiekiem!”
Powód jest zawsze ten sam: bo Chrystus zapłacił za niego swoją krwią.
* Ogień – naturalny żywioł o. Jordana
Pisał: „Panie, chciałbym zawsze gwałtownie płonąć miłością ku Tobie i wszystkich zapalić. Chcę być ogniem, płonącym ogniem i świecącą pochodnią”.
- Jordan nigdy nie był biurokratą. Taka postawa była mu zupełnie obca. On jest osoba trawioną niepohamowaną pasją. Płonął w nim wewnętrzny, żarliwy apostolski ogień. Tym ogniem pragnął zapalać innych. Chciał, aby ten ogień się rozprzestrzeniał.
Powtarzał za św. Grzegorzem Wielkim: „Kto nie płonie, ten nie zapala”.
Ze swej strony wolał:
„Panie, chciałbym zawsze gwałtownie płonąć miłością ku Tobie i wszystkich zapalić. Chcę być ogniem, płonącym ogniem i świecącą pochodnią”.
Swoim duchowym synom przekazał polecenie:
„Idźcie w imię Najwyższego i zapalajcie wszystkich!”
Był w pełni świadom, że Słowo Boga może być przekazywane tylko w stanie rozżarzenia.
* Człowiek ufnej i nieustannej modlitwy
- Franciszek Jordan bezgranicznie pokładał ufność w Bożą Opatrzność.
Słowa Chrystusa „Proście, a będzie wam dane” prowadziły go do bezustannej modlitwy. Był głęboko przekonany, że bez modlitwy nic w życiu nie można dokonać i osiągnąć. Modlitwa jest więc konieczna i nieodzowna dla naszej więzi z Chrystusem, dla naszego duchowego rozwoju. Nie można być w pełni człowiekiem nie modląc się. Bez modlitwy człowiek umiera jak niepodlewany kwiat.
Ponieważ dzięki ufnej modlitwie wszystko możemy od Boga otrzymać o. Jordan zachęcał swoich współbraci:
„Bądźcie mężami modlitwy! Ten, kto nie jest mężem modlitwy, niczego nie dokona”.
Aby każdy z członków Zgromadzenia zawsze pamiętał o tym obowiązku, pod kropielnicą, przed swoimi drzwiami kazał umieścić napis: „Modlitwa jest największą potęgą świata”.
Często powtarzał słowa:
„Modlitwa jest najpotężniejszą bronią. Jeżeli Boga mieć będziecie za sobą, może całe piekło wystąpić przeciwko wam, a nie ulegniecie”.
Życie o. Franciszka Jordana było przepełnione modlitwą. Sam siebie napominał:
„Franciszku, módl się nieustannie. O Franciszku, oddawaj się przynajmniej przez siedem godzin dziennie modlitwie! Nie zaniedbuj tego postanowienia!”
Szczególnie w ostatnich latach swego życia zachęcał siebie i innych do ustawicznej modlitwy.
W swoim Dzienniku często notował słowa: „Modlić się – modlić się – modlić się – nieustannie, z wielką ufnością”.
Najważniejszym miejscem dla o. Jordana była domowa kaplica. Codzienna Msza św. i adoracja Najświętszego Sakramentu stanowiła istotę i centrum jego zakonnego życia i apostolskiej działalności.
- Jordan modlił się z taką żarliwością, że ręce jego drżały, i modlił się z tak głębokim przekonaniem, jakby istotnie widział Chrystusa.
- Jordan był także rozmiłowany w nocnej modlitwie. W domowej kaplicy urzekało go ciche, migotliwe światło wiecznej lampy.
W Dzienniku notował: „Jak tylko możesz, spędzaj czas nocny na modlitwie”. „Przynajmniej jedną część nocy spędzaj na samotnej modlitwie”.
Głębokie wrażenie wywarło na o. Jordanie zdanie z Ewangelii św. Łukasza (6,12):
„W tym czasie Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga”.
Prosił swoich współbraci:
„Naśladujcie naszego Boskiego Nauczyciela, który tak wiele się modlił, i o którym Pismo św. pisze: …i spędził noc na modlitwie”.
* Pobożność Maryjna
Ogromną rolę w życiu o. Jordana odgrywała Maryja. Był on prawdziwym, autentycznym czcicielem Maryi. Praktycznie nie rozstawał się z różańcem. Modlitwa różańcowa była codziennym, obok Mszy św. i adoracji Najświętszego Sakramentu, pokarmem jego duszy.
- Jordan bezgranicznie zawierzył siebie i założone przez siebie Zgromadzenie Maryi.
Naoczni świadkowie opowiadają, że byli głęboko wzruszeni, gdy go widzieli klęczącego przed obrazem Matki Bożej Bolesnej.
- Jordan miał szczególny sposób zwracania się do Matki Bożej w chwilach szczególnych trosk i potrzeb. Mianowicie wypisywał krótko swoją prośbę na małej karteczce i wkładał ją do rąk figury Matki Bożej Niepokalanej, która znajdowała się na biurku w jego pokoju. Często zdarzało się, że figura ta była wprost obwieszona wieloma karteczkami.
Matka Najświętsza wynagrodziła o. Jordanowi jego synowskie przywiązanie i bezgraniczną miłość do Niej, zabierając go z tego świata w swoje święto – Narodzenie Najświętszej Maryi Panny – dnia 8 września 1918 r.